My trafiliśmy przypadkowo idąc do Powiększenia, ale tak nam się spodobało, że zostaliśmy na dłużej. Lokal swoją pierwszą młodość ma już za sobą , a wystrój nawiązuje (z daleka) do starego pubu w Sheratonie. Komuś , kto usiądzie przy barze zacznie się kręcić w głowie, bo półki są zawieszone krzywo i wydaje się, że wszystkie butelki zaraz spadną na podłogę. Menu jest dość bogate, ale jedzących jakoś specjalnie nie można zauważyć. Za to pijących trudno policzyć.
Miejsce cieszy się wzięciem, bo wiele osób przychodzi wcześniej, aby zająć miejsca jak najbliżej sceny i ekranu. Jakość śpiewu pozostawia dużo do życzenia, ale to może był przypadek w ten czwartek, kiedy ja tam byłem. Sama nazwa lokalu nie bardzo odpowiada temu co tam zastaniemy. Będę dyskutował czy to piano czy karaoke bar. Ale cóż, taka była licentia poetica osoby, która wymyśliła nazwę. W Hamburgu w Piano Barze na Alsterze pierwsze co rzucało się w oczy to ogólnie dostępne pianino. Tutaj jakoś nie zauważyłem.
Ceny napojów takie sobie, bo szklaneczka „grzańca galicyjskiego” to równe 12 złotych. Dość drogo! Obsługa jednak miła i trzeba podkreślić zadbaną toaletę, która z wyglądu „późny gierek”, ale czysta była nadzwyczajnie.
No i zabawa z karaoke, która zaczyna się o 21.00 była też z przytupem.
adalbert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz